„Czy w naszej szkole są duchy?” – to pytanie zadawali sobie członkowie szkolnego teatru, którzy 1 marca postanowili sprawdzić, jak nocuje się w szkole.
Nocowanie w szkole rozpoczęło się od ciężkiej, choć przyjemnej pracy, czyli ponaddwugodzinnej próby do spektaklu przygotowywanego z okazji Dnia Kobiet. Następnie po wyczerpującym wysiłku, jakim niewątpliwie jest taka próba, przyszła kolej na zasłużony odpoczynek; najpierw „kolacja” – pizza na telefon, a potem „gry i swawole”.
Wielbiciele X muzy urządzili sobie w sali nr 15 seans filmowy w pidżamach. Natomiast zwolennicy gier towarzyskich wybrali rozrywki typu „Gorący kartofel” tudzież inne emocjonujące zabawy. Wszyscy niecierpliwie, acz z pewnym niepokojem, czekali na północ – godzinę duchów.
Północ minęła jednak bez szczególnych śladów obecności duchów – choć trzeba przyznać, że duch dobrego humoru i wyśmienitej zabawy panoszył się na dobre. Poniektórzy, zmorzeni snem udali się w objęcia Morfeusza, inni jednak uznali, że szkoda marnować czasu na sen, skoro można go tak miło spędzić.
I kiedy wszyscy już zapomnieli na dobre o duchach, o godzinie 2.10 nagle wszystkich poderwał na równe nogi sygnał alarmu. Zapanował chaos. Nikt nie wiedział, co robić. Ktoś zapewniał, że widział jakiś cień na parterze. Ktoś inny słyszał dziwne głosy na piętrze. A alarm wył na dobre. Nawet panowie z ochrony, którzy wkrótce się zjawili, byli wyraźnie zdezorientowani i nie wiedzieli, co robić. Tymczasem alarm równie nagle jak się pojawił, tak nieoczekiwanie ucichł. Zapanowała idealna cisza, w której słychać było tylko kilkanaście bijących głośno serc.
Gdy wszyscy już ochłonęli, uznali, iż duch okazał się zupełnie nieszkodliwy, dlatego czas do rana upłynął równie intensywnie jak przed „wizytą ducha”.
Sobotni poranek zastał wszystkich w wyśmienitych humorach, choć nikt nie mógł powiedzieć, że jest wyspany i wypoczęty.
Zatem, drogie koleżanki i drodzy koledzy: „Czy w naszej szkole są duchy?” – polecamy sprawdzić to na własnej skórze. Nocowanie w szkole to niezapomniane przeżycie. A duch, który nas „odwiedził”, okazał się nieco figlarny, ale całkiem sympatyczny i gościnny.